Zagrożenia

Zagrożenia

Ciemna sława rumuńskich miast, złodziejstwa i łapówkarstwa ciągnie się od dawna. W większości przywieziona jeszcze z czasów z przed transformacji przez podróżujących do bułgarskich kurortów. Później utrwalona przez przybywających do Polski Cyganów. I jest zdecydowanie przesadzona.

Kradzieże, napady. Owszem, w miastach i wsiach trzeba uważać w większych cygańskich skupiskach. Sam miałem przygody z kieszonkowcami. Każde miasto ma też swoje dzielnice, w które lepiej się nie zapuszczać po zmroku. Ale wydaje mi się, że sytuacja nie różni się za bardzo z Polską, Czechami, czy innymi krajami dawnego bloku wschodniego. Zachowując trochę zdrowego rozsądku nic nam nie powinno się przydażyć. A Rumuni są niezwykle otwarci, pomocni i gościnni, choć jak zawsze czarna owca może się gdzieś trafić. No i lepiej nie mieć do czynienia z tamtejszą policją. Raczej nie pomoże, tylko zamieszania sporo spowoduje.

Niedźwiedzie. Zdaje się, że Rumunia może pochwalić się największą populacją tych drapieżników w Europie, dlatego spotkania z nimi się zdarzają. Mam kilka pewnych, z pierwszej ręki opowieści i w żadnej z nich nikomu nic się nie stało, poza najedzeniem się strachu. Co prawda ostatnio mówiło się o jakiejś turystce zagryzionej, ale to jej nieodpowiedzialne zachowanie było przyczyną tragicznych wydarzeń. Stosując się do kilku podstawowych zasad raczej nie powinno się nam nic stać. Należy pamiętać, aby obozując w górach całe jedzenie, nawet to, wydawałoby się szczelnie zapakowane w puszki czy folie, razem z naczyniami, odnieść na jakieś 100 metrów od namiotów. Ja jeszcze je zawieszam na drzewie. Dla misia nie będzie to żadna przeszkoda, ale czemu jakieś lisy czy inna drobnica ma mnie pozbawić śniadania. Niedźwiedzie mają świetny węch i nawet z puszek mogą żarcie wyniuchać. Jeśli już do spotkania dojdzie, bezwzględnie nie wolno zachowywać się nerwowo i świecić zwierzakowi po oczach, czy błyskać fleszem. Jeśli spokojnie się wycofamy, to prawie na pewno nas nie zaatakuje. Odradzałbym obozowanie w okolicy szałasów pasterskich. Misie lubią podchodzić tam w poszukiwaniu łatwego pożywienia.

Psy pasterskie. To tak naprawdę dużo większy problem niż niedźwiedzie i jest następstwem obecności tych drapieżników w górach, bo psy są szkolone do obrony stad właśnie przed niedźwiedziami. Jest ich dużo, bo dużo jest stad owczych. A jak jest stado, na pewno będą psy. Niektóre potrafią się zachowywać dość groźnie i kilka razy mocno mnie nastraszyły. Dopiero, jak pasterz podbiegł i je przegonił poczułem się bezpieczniej. Szkół jest kilka. Niektórzy twierdzą, że psy boją się kija a widziałem jak kij je tylko rozwścieczał. Poleca się też brać kamienie, bądź udawać, że się je podnosi. Nie zawsze działa. Na pewno im nas jest więcej, tym psy się czują mniej odważnie. Polecam nie zbliżać się do stad jeśli w ich okolicach nie widać pasterza. Po ostatnich przejściach ja wiem jedno. Następnym razem jadąc w góry rumuńskie zabieram ze sobą gaz pieprzowy. Tak na wszelki słuczaj.

W razie wypadku w górach. Rumuńskim odpowiednikiem naszego GOPR-u jest Salvamont. Niestety dysponuje on dużo mniejszym budżetem, baza schronisk i stanowisk też nie jest tak rozbudowana. Dlatego pomoc może nadejść po sporym czasie i zdecydowanie różnić się od tego, do czego mogliśmy się przyzwyczaić w Polsce. Warto jednak przed wyruszeniem w góry zanotować sobie numer telefonu do lokalnej centrali. Zdarza się też, że opiekunowie schronisk (cabana) rozdają swoje numery telefonów i w razie wypadków organizują pomoc.

A poza tym należy zachowywać zdrowy rozsądek i nie prowokować nieprzyjemnych zdarzeń. Jak wszędzie i jak zawsze.

One thought on “Zagrożenia

  1. Na psy należy uważać też w (niektórych?) miastach. Początkowo myślałam, że te wszystkie historie o tym, jak psy się wieczorami potrafią rzucić na człowieka wkładałam między bajki, do momentu, gdy po 2 miesiącach pobytu w Jassach zaatakowały mnie po raz pierwszy. W sumie rzuciły się na mnie tylko 2 razy, na szczęście nie pogryzły (raz sytuację uratował nadjeżdżający radiowóz). Potem zawsze starałam się wychodzić wieczorami w towarzystwie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *