gdzie by tu teraz pojechać…

gdzie by tu teraz pojechać…

Jeszcze się nie ogarnąlem ze wszystkimi materiałami bajkalskimi, a już mi po głowie łazi myśl. Męczy i wierci taka myśl. „Gdzie by tak następną drogę wybrać.”

I chyba wiem…

Zimą Karpaty odwiedzić, te dzikie, ukraińskie, bo za parę chwil będzie tam ichnie Zakopane, Korbielów, Skrzyczne itp. I pal sześć, jakoś wytrzymam bez nart (chociaż najlepiej by było tam zawitać na turówkach, ale to koszt dla mnie za duży). Tak czy siak podeptać po Czarnohorze zimą, poznać te góry takie jakie są. Bez turystów dzikie i martwe, a jednak żywe, życiem tym przedwiecznym i prawdą Starowieku pełne (jak to Vincenz pisał). Z Popadią dziką i mroźną pogadać i Gutyn Tomnatyka odwiedzić.

A wstriecic druziv bohato…

A latem? Rodniańskie. Porachunki z nimi mam. Przejść główną grań, bo doliny już znam, ale wyżej… Tam pogoda nam kiedyś nie pozwoliła. I Pietrosul woła i inne szczyty wołają, żeby się do nich zbliżyć i świat zobaczyć tak, jak one widzą od dziesiątek lat.

A za dwa lata Ural. To chyba ostatnia chwila zobaczyć góry dzikie, zobaczyć kraniec Europy i powiedzieć „witam” i powiedzieć „żegnam”, ale jednak poznać homo sovietikus. Poznać, porozmawiać i zapamiętać raz na zawsze. I powiedzieć „żegnam” pomysłom tym urojonym. Ale wcześniej zobaczyć…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *