perypetie z neostradą i modemem speedtouch

perypetie z neostradą i modemem speedtouch

W jednej z firm opiekuję się miedzy innymi małą siecią opartą na neostradzie 512. Ostatnio pojawiła się awaria, której usunięcie zajęło tej wspaniałej firmie ładnych kilka dni.

Najpierw parametry techniczne: Sieć na neostradzie 512, modem thopson speedtouch 330, router linuxowy (slackware 10.1) i 3 stacje robocze. Więc sieć niewielka, ale firma korzysta tak naprawdę tylko z poczty i strony www (plus bankowość). Bez netu są jak bez ręki, taka specyfika działalności.

Objawy awarii: jakieś problemy z synchronizacją. Prawa dioda mryga. Router bezskutecznie próbuje nawiązać połączenie. Odłączenie modemu i kabla telefonicznego nie pomaga.
No a teraz najciekawsze. Jak szybko i sprawnie usunąć usterkę 🙂

Awaria wydarzyła się w czwartek po południu. Klient zadzwonił do mnie. Po próbie restartów wstępna diagnoza: awaria modemu. Umówiłem się na wizytę w piątek rano, ale od razu poleciłem zadzwonić na błękitną linię i zgłosić problem. Miły pan obiecał, że technik przyjedzie w poniedziałek o 10.00. Na nic się zdały prośby i błagania, że to za długo bez netu.
Przyjeżdżam w piątek i po przejrzeniu logów, kilku próbach uruchomienia potwierdzam. Walnięty modem. Jeszcze na próbę zainstalowałem na windzie. To samo. No więc za telefon i do błękitnej linii: „Jestem prawie w 100% pewien, że to modem się zepsuł. Czy można dokonać wymiany?”. No i pada odpowiedź, że przecież w poniedziałek ma przyjechać technik i on oceni i ewentualnie wymieni, że to może być też awaria na linii i może zostać naprawiona nawet bez obecności technika u klienta.
No dobra. To czekamy. W międzyczasie nastąpiła drobna poprawa, tzn. net zaczął czasami działać. Tak sobie „pływał” pojawiał się na 30 minut, znikał na 2 godziny, pojawiał się na godzinę i znikał. I tak w kółko.
Mamy poniedziałek rano i zdecydowanie poprawiło się połączenie. To znaczy ciągle transfer niski, ale przynajmniej prawie się nie rozłącza. Jak się rozłączy, to przy pierwszej próbie ustanawia połączenie. Ciężko, ale da się pracować. To my za telefon i się pytamy, czy to może już efekt działania technika, czy taka chwilowa poprawa. No i kiedy będzie wiadomo, że technik już coś zrobił, skoro może naprawić bez obecności u nas. Pada odpowiedź, że raporty spływają dopiero po dwudziestej…
Poniedziałek, parę minut po 11. Okazuje się, że jednak technik do nas przyjdzie. Cóż za radość. 😉 I do tego dosłownie za parę chwil. Faktycznie, długo nie kazał na siebie czekać. Po sprawdzeniu łącza na swoim modemie, sprawdził na naszym. No i jakże zaskakująca diagnoza. Modem się popsuł! No to jesteśmy w domu. Wiemy co się popsuło, no to będzie z górki. Ja na to: „Ok. tak myślałem. To może nam Pan wymienić?”. Pada odpowiedź: „My takich modemów nie wymieniamy. Muszą się Państwo udać do punktu sprzedaży”. No, ale zaświeciło światełko w tunelu: jak modem był dostarczony przez gońca, to wymienią też przez gońca.
No to telefon do błękitnej linii. Dowiadujemy sie, że usługa gońca została zlikwidowana. Trzeba iść do punktu sprzedaży. A gdzie takowy się mieści w pobliżu, interesuje nas centrum Warszawy. W Arkadii (czyli Żoliborz). A bliżej? Marki, Bemowo… No dobra, po wielu próbach udało się znaleźć jakieś bliskie miejsce. To jeszcze jakie dokumenty będą potrzebne? Tego, to już miły pan na infolinii nie wiedział. Że nie wspomnę o pytaniach o numer linii i numer zgłoszenia, przy pytaniu o punkty sprzedaży (bo się nieopatrznie wygadaliśmy, że chodzi o wymianę modemu).
No dobra mija 13.00 i można się wreszcie wybrać po nowy modem. W poniedziałek po czternastej internet JUŻ działał.

UFF. To tak w skrócie. Tyle trwa usuwanie awarii, które nie powinno zająć więcej czasu, niż mi napisanie tego artykułu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *